Czy można być sobą, nie znając swoich korzeni ani prawdziwej rodziny?
"Nie miałam ani matki, ani babci, los pokarał mnie matko-babcią, hydrą z dwoma głowami" - skarży się Marta. Dorastała na Dolnym Śląsku, wychowywali ją dziadkowie, matka zniknęła, ojciec udawał, że jej nie zna.
Uciekła ze Starego Zamku do Warszawy. Studiowała, pracowała, zaszła w ciążę, poroniła. Wtedy dostała list z ultimatum: albo wróci do rodzinnego domu, albo babcia podaruje majątek kościołowi. W wieku dwudziestu siedmiu lat Marta zaczęła nowe-stare życie. Odkopała rodzinne tajemnice i skarb. Dowiedziała się, kim naprawdę są babcia Flora, babcia Laura, dziadek Stefan, jej matka. Przede wszystkim dowiedziała się, kim naprawdę jest ona sama, Marta Żółkiewska. Dzięki temu odnalazła swoje miejsce i szczęście. I zrozumiała, czym jest prawdziwa rodzina.
Świetnie napisana, intrygująca i poruszająca opowieść o młodej kobiecie, która odnalazła swoją przeszłość. A także malowniczy portret małego miasteczka z plejadą barwnych postaci, których nie sposób zapomnieć.